Trudno stwierdzić
Trudno stwierdzić, które z dwóch zaprzeczających sobie twierdzeń jest prawdziwe. Jedno z nich mówi o tym, że coraz więcej młodych ludzi, głównie studentów z większych polskich miast korzysta z programu Work and travel, organizowanego w Stanach Zjednoczonych. Work and travel USA to dla wszystkich wtajemniczonych specjalnie przygotowany program, w którym młodzi ludzie pracują (od słówka angielskiego „work”) i podróżują („travel”) za zarobione w pracy pieniądze. Inna teza mówi o tym, że w chwili obecnej program work and travel zupełnie nie cieszy się już swoim dawnym powodzeniem, gdyż młodzi ludzie wolą wyjechać na wakacje do Anglii czy Holandii i tam zarabiać dużo większe pieniądze. Nie muszą załatwiać żadnych formalności , ani za pośrednictwem organizatorów programu Work and travel USA starać się o wizę. Choć może wówczas mniej podróżują, to jednak wracają z tym samym: nowym bagażem doświadczeń, nienagannym angielskim akcentem, a dodatkowo z wypchanym portfelem pieniędzy. Jakkolwiek by na tę sprawę nie spojrzeć, zdaje się, że oba stwierdzenia mogą nieść w sobie trochę prawdy. Wyjazdy zagraniczne nie są dziś dla nikogo wielkim wydarzeniem, po prostu wsiada się w samolot, w ciągu kilku godzin przenosi z Polski do najodleglejszego zakątka świata, dość szybko znajduje się pracę w barze czy na budowie i zarabia spore pieniądze. Tak postępuje tysiące nastolatków i młodych studiujących ludzi. Zazwyczaj bez sprzeciwu rodziców, którzy sami widzą w tym wyjeździe dobre perspektywy dla swoich dzieci. Jedynie ci bardziej bojaźliwi, którzy śledząc „Rozmowy w toku” nasłuchali się o obozach pracy, jakie mogą czekać na ich dzieci zagranicą, decydują się na bardziej bezpieczną opcję wyjazdu, jaką jest dla nich wspomniany program Work and travel. Wprawdzie dzieci nie przenosi z Polski do najodleglejszego zakątka świata zarobią tu takich kokosów, jak ich rówieśnicy rzuceni na głęboką wodę, do pracy na czarno, do życia zagranicą na własną rękę, to jednak będą przynajmniej bezpieczne.